Poród domowy w czasie pandemii – szaleństwo czy bezpieczna alternatywa dla szpitala?
Wielu ciężarnym pandemia koronawirusa pokrzyżowała plany co do miejsca i sposobu porodu. Pozorne poczucie bezpieczeństwa, jakie dawały szpitalne mury, stanowią na chwilę obecną dość duże ryzyko zarażenia. Wprowadzanie coraz to nowych obostrzeń bardziej paraliżują niż dodają otuchy przyszłym mamom. Emocje, jakie powinny towarzyszyć rodzicom z powodu narodzin ich własnego dziecka, to nadal między innymi lęk i strach, ale głównie z powodu wielu niewiadomych i braku poczucia bezpieczeństwa. Nic tak bardzo nie przeszkadza rodzącej kobiecie jak mieszanka takich właśnie emocji.
Od dawna wiadomo, że tym co kieruje porodem jest mózg, a dokładniej stara kora mózgowa (allocortex). To ta część odpowiada za wydzielanie hormonów niezbędnych do tego, aby poród mógł się odbyć. Żeby allocortex mógł prawidłowo funkcjonować, musimy wyłączyć „trzeźwe, racjonalne, logiczne” myślenie i włączyć zachowania instynktowne. Jest to możliwe wówczas, gdy kobieta czuje ciepło, bezpieczeństwo, spokój a wokół niej panuje cisza i półmrok. Obecna sytuacja z pewnością nie ułatwia oczekującym rodzicom w przygotowaniu się na narodziny ich dziecka w sposób o jakim marzyli. Móc rodzić bezpiecznie to znaczy w otoczeniu dobrze znanym, w towarzystwie bliskiej osoby, w poczuciu komfortu psychicznego i fizycznego – to najbardziej pożądany sposób. W obecnej sytuacji braku takiego komfortu u garstki ciężarnych pojawiła się nieśmiała myśl o porodzie w domu. Mimo, iż warunki domowe często pokrywają się z oczekiwaniami rodzących, porodów domowych z roku na rok nie przybywa znacząco więcej i nadal pozostają one w sferze sytuacji nierealnych. Tylko niewielka liczba kobiet decyduje się na takie rozwiązanie. Badania oraz statystyki prowadzone na świecie (w Polce przez fundację „Dobrze Urodzeni” zrzeszające położne niezależne zajmujące się prowadzeniem porodów domowych), pokazują, że porody te wcale nie niosą ze sobą większego ryzyka niż porody szpitalne. Wbrew przekonaniu i opinii tych niechętnych do porodów domowych, opiekę nad takim rodzącymi nie sprawują „położne szarlatanki”, które ryzykują utratę swojego prawa wykonywania zawodu a także bycia pociągniętym na drogę sądową w imię zasad. W porodach domowych uczestniczą położne z ogromnymi wiedzą i doświadczeniem! Są również lekarze, niewielka garstka, którzy kwalifikują do porodów domowych. Porody domowe są czymś normalnym, akceptowalnym a także są częściowo lub całkowicie refundowane w innych krajach, chociażby takich jak: Dania, Szwecja, Holandia, Austria, Wielka Brytania, Kanada. Świadczy to za tym, że dom pozostaje również bezpieczną alternatywą co do miejsca narodzin własnego dziecka. Rozporządzenie ministra zdrowia o tzw. standardzie okołoporodowym z 2011 r. jasno mówi o prawie każdej kobiety do wyboru miejsca porodu, którym również może być jej własny dom. Gdyby takie porody były niebezpieczne, z pewnością nie byłoby mowy o ich legalności. Na chwilę obecną nie są refundowane w Polsce, ale trwają prace nad ich częściową refundacją.
Ale wcale nie jest tak łatwo zaplanować poród w domu. Po pierwsze – trzeba spełniać określone wymagania zdrowotne. Przede wszystkim ciąża musi być niskiego ryzyka, bez obciążeń chorobowych zarówno matki jak i dziecka, po prostu ciąża musi przebiegać książkowo. Sprawą równie istotną jest wewnętrzne przekonanie i chęć rodziców do tego, by swoje dziecko powitać w domu. Jeśli choć jedno z rodziców ma obawy i nie czuję się komfortowo z wyborem miejsca porodu, również może być to powodem do odmowy przyjęcia dziecka przez położne w domowym zaciszu – ta decyzja musi być świadoma obojga rodziców. Domowi rodzice biorą pełną odpowiedzialność za swój poród i są tego świadomi. Zarzucanie im nieodpowiedzialności nie jest zasadne, bo przecież nikt z nas nie zna przyszłości a komplikacje mogą przytrafić się również w szpitalu – miejscu uważanym za bezpieczne. Relacje rodziców a także położnych przyjmujących w ten sposób porody są niczym bajka. Emocje, przeżycia jakie towarzyszą w trakcie porodów domowych są tak wzniosłe, że naprawdę uduchowiają nie tylko rodziców, ale i same położne. W czasie trwania takiego porodu kobieta może w pełni poczuć się swobodnie, bo jest na swoim „terenie”, co z pewnością jest nie do osiągnięcia w szpitalu. Porody w zaciszu domowym pokazują, ile umyka każdej stronie tego wydarzenia ważnych aspektów w trakcie przyjmowania porodów szpitalnych. To, że rodzi się dziecko, to jest oczywiste, ale że rodzi się na nowo kobieta w roli matki (także rodzina), to jest kolejny ważny aspekt budujący i umacniający związek. Poród szpitalny został na chwilę obecną sprowadzony do procedury medycznej, którą należy bezpiecznie zakończyć, pomijając wszystko to, co powinno mu towarzyszyć. Z jednej strony jest to w pełni zrozumiałe, bo społeczeństwo staje coraz bardziej roszczeniowe, więc jeśli są procedury, to łatwiej jest w ten sposób postępować, by uniknąć ewentualnych roszczeń. Z drugiej strony nie można przypisać procedur czemuś, co jest naturalne, a niewątpliwie taki jest poród niskiego ryzyka. Rodząc inaczej, niestandardowo, dostrzega się piękno natury, a także szacunek do niej, pokazujący, że rodzenie nowego życia jest szeregiem logicznie postępujących po sobie zdarzeń, którym potrzebny jest czas, cierpliwość a przede wszystkim pokora. Tego niestety wszystkiego brakuję w warunkach szpitalnych. Przywitanie na świecie swojego upragnionego dziecka jest tak wyjątkowym momentem, że chciałoby się stworzyć dla niego najlepsze warunki. I dlatego dla garstki polskich kobiet ich własny dom jest najlepszym do tego miejscem. Choć mentalność społeczeństwa się zmienia, to jednak wciąż porodom domowym towarzyszą nieprzychylne stanowiska i opinie – głównym argumentem jest kwestia bezpieczeństwa: Co jeśli poród pójdzie nie po naszej myśli? No właśnie i tu zaczyna się problem a także sedno sprawy. W dzisiejszych czasach przywykliśmy do tego, że nad wszystkim musimy mieć nadzór, że przyjęcie porodu to usługa, która jest traktowana jak wiązana transakcja, czyli wszystko powinno się odbyć jak w umowie. Owszem, są sytuacje, na które wpływu nikt nie ma, ale skoro tak – mogą one przydarzyć się niezależnie od wyboru miejsca porodu. Różnica jest taka, że tak jak podczas porodu domowego mamy tylko jedną położną (a najczęściej są dwie) do dyspozycji, tak w szpitalu najczęściej położna ma pod swoim nadzorem kilka rodzących (braki kadrowe w polskiej służbie zdrowia są problemem od lat). I to właśnie z tego powodu, to w szpitalu istnieje większe zagrożenie, że coś zostanie przeoczone, poza tym w położnictwie nic nie dzieje się bez przyczyny. Porody domowe pokazują, że im mniej ingeruję się w naturalny przebieg porodu, tym szanse na pomyślne zakończenie są znacznie większe. Poza tym wszelkie nieprawidłowości uchwycone są na tyle wcześnie, że ewentualny transfer do szpitala jest w pełni bezpieczny.
Przeciwnicy porodów domowych zapominają o powszechnej medykalizacji porodów szpitalnych, które niestety niosą większe ryzyko ewentualnych komplikacji dla matki jak i dziecka. Pomimo istniejących standardów porodowych, mających na celu poprawić jakość i komfort rodzących, kontrola przeprowadzona przez NIK pokazuję, że nadal w wielu polskich szpitalach nie są one ani wprowadzane ani respektowane. I choć polskie położnictwo na przestrzeni lat bardzo się zmieniło na korzyść rodzących, tak niestety daleko jeszcze do standardów chociażby skandynawskich, gdzie komfort rodzących zaczyna się już od tego, że ma ona do dyspozycji „swoją” położną, która jest z rodząca od początku przybycia do szpitala aż do momentu przyjęcia porodu. W tym miejscu należy również podkreślić, że z godnie z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia dnia 16 sierpnia 2018 r. w sprawie standardu opieki okołoporodowej a także zgodnie z ustawą o zawodach pielęgniarki i położnej, z dnia 15 lipca 2011, położna jest uprawniona do samodzielnego sprawowania opieki nad kobietą w ciąży fizjologicznej, w tym również przyjęcia porodu w warunkach domowych. Zadowolenie kobiet rodzących w domu jest tym większe, im więcej ciąż było prowadzonych przez położne. W Polsce utarł się model lekarskiej opieki nad ciężarną. W Anglii, Danii czy Szwecji ciąże nie powikłane prowadzone są przez położne, które podchodzą w sposób normalny do przebiegu ciąży. Więcej poświęcają jej czasu i uwagi. Stawia się na ogromną edukację tych kobiet, przez co, będąc bardziej świadomymi i przygotowanymi, częściej decydują się one na porody domowe. Paradoksem jest to, że większe uznanie dla polskich położnych jest zagranicą niż w rodzimym kraju! Polskie położne równie dobrze jak szwedzkie, duńskie mają odpowiednie przygotowanie i umiejętności do tego, by sprawować opiekę nad ciężarną w fizjologicznej ciąży a także przyjmować porody domowe.
Każda kobieta jest inna, coś co dla jednej jest priorytetem w czasie porodu, dla drugiej może być zupełnie nieistotne. Wybór miejsca porodu jest prawem, z którego można korzystać, przynajmniej tak długo jak będzie obowiązywał standard okołoporodowy. Szacunek należy się zarówno tym, które decydują się na porody domowe jak i tym, które wolą rodzić w szpitalu. Bez wątpienia rozwój i postęp medycyny zwłaszcza w dziedzinie położnictwa umożliwił bycie matkami wszystkim tym kobietom, które wcześniej były skazane na niepowodzenie, zwiększyły szanse na przeżycie wszystkich tych dzieci, które urodziły się przed terminem z ciąż mocno powikłanych i obciążonych. Ale w cały ten worek zostały wrzucone także te ciąże, które rozwijały się prawidłowo i teraz coraz ciężej dostrzec w porodzie naturalną kolej rzeczy, piękno i wydarzenie szczególne.
W ciążach kobiety dopatrują się zagrożenia czy patologii, co potęguje liczbę porodów zabiegowych. Skoro narodziny życia towarzyszyły nam od zarania dziejów, gdzie postęp medycyny był daleki od aktualnego a istnienie ludzkie miało się dobrze, to być może warto dostrzec w porodach domowych normalność? W każdej sytuacji należy szukać czegoś dobrego, jakiś pozytywnych stron. Być może czas pandemii jest dobrym momentem na to, by uświadomić sobie, że skoro dom, czyli miejsce, które potencjalnie ma być tym najbezpieczniejszym, jest tym, w których mamy pozostawać, to właśnie może to miejsce jest właśnie najlepsze, by przywitać na świecie nowego członka rodziny…